ul. Zachodnia 14

Plac strażacki wczoraj i dziś.
Od początku trwania getta miejsce to służyło „publicznym zgromadzeniom”. Cytując Biuletyn Kroniki Codziennej z dnia 30 sierpnia 1941:
„Zgromadzenie wyznaczone zostało na godzinę trzecią po południu. Na długo przed zapowiedzianym terminem istne pielgrzymki ludzi zaczęły podążać ze wszystkich krańców getta w stronę ul. Lutomierskiej, gdzie na dziedzińcu posesji nr 13 miało się odbyć zgromadzenie… Przed  godziną trzecią napływ zdążających na zgromadzenie był tak znaczny, iż służba Porządkowa zarządziła przy przejściu przez główny most przy Pl. Kościelnym jednostronny ruch. Olbrzymie podwórza przy ul. Lutomierskiej 11 i 13, stanowiące przed wojną północny dworzec autobusowy, wypełnimy się z uderzeniem godziny trzeciej nieprzebranym mrowiem ludzkim. Mimo deszczowej pogody zapowiedź przemówienia publicznego pana Prezesa ściągnęła co najmniej 15 000 słuchaczy. Organizacja porządku spoczywała w sprężystych rękach pana Kaufmana, kierownika tutejszej Straży Ogniowej, której siedziba znajduje się na posesji przeznaczonej na miejsce zebrania. Dzięki wytężonej pracy strażaków i kominiarzy oraz specjalnie skonsygnowanych oddziałów SP podczas całego zgromadzenia porządek został jak najlepiej utrzymany. W głębi podwórza postawiona została trybuna efektownie udekorowana emblematami strażackimi. Na trybunie zainstalowany został mikrofon, zaś dwa megafony rozmieszczone zostały w miejscach skupienia publiczności po przeciwległej stronie placu. Dookoła trybuny rozmieszczone zostały ławki dla przedstawicieli tutejszego urzędowego świata... Wśród niczym niezmąconej ciszy pan Prezes rozpoczął swe przemówienie...”**
W tym miejscu, rok później, dokładnie 4 września 1942 r. o godzinie 16 Rumkowski wygłosił :
"Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas abyśmy zrezygnowali z tego, co mamy najlepszego – naszych dzieci i Starszych. Nie mogłem mieć własnych dzieci, więc oddałem swoje najlepsze lata dzieciom. Żyłem i oddychałem z dziećmi, nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę musiał uczynić tę ofiarę na ołtarzu własnymi dłońmi. W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki –dajcie mi swoje dzieci!... Muszę przygotować tę trudną i krwawą operację, muszę odciąć gałęzie, aby ocalić pień. Muszę zabrać dzieci, ponieważ jeżeli tego nie zrobię, inni mogą być także zabrani – Broń boże. Nie mam dla Was dzisiaj, żadnego pocieszenia. Ani nie życzę sobie, aby was uspokoić. Musze przyjąć na siebie całą złość i ból. Przyszedłem do was jak złoczyńca zabrać wam to, co jest hołubicie najbardziej w waszych sercach..."*
*cytat za: http://www.centrumdialogu.com/pl/litzmannstadt-ghetto/913-przemowienia-chaima-m-rumkowskiego-ogaszajce-wielk-szpere
** Kronika getta łódzkiego, 30 sierpnia 1941, t. 1, s. 276.