ul. Wojska Polskiego, „Przyleciał ptaszek”



„Przyleciał ptaszek” – Alice de Buton**

Przyleciał ptaszek, usiadł na moim…* Leć ptaszku dalej, zabierz pozdrowienie i…* Nie mogę ci towarzyszyć gdyż muszę tu zostać !!! Trzy proste słowa, a przecież tak wiele mówiące. W czasie kiedy śpiewano tę szkolną piosenkę, pełną, nie obciążoną troskami dziecięcą piersią nie wiedziano jeszcze, jaki tragizm, wynikający z ciężkiego losu może w nich tkwić. Jakże inaczej jest dzisiaj!


„Przyleciał ptaszek...” Jaskółka! Mówi się, że jaskółki przynoszą szczęście. Szczęście w getcie – czy jest w ogóle coś takiego?


Tu szczęściem jest już kiedy można pracować, kiedy ma się jakieś od biedy ludzkie domostwo, nawet jeśli w izbie mocniej pada niż na ulicy. Szczęście jest kiedy ma się coś do jedzenia, szczęście jest kiedy po czterech godzinach stania w kolejce przynosi się do domu 10 dkg mięsa, a przy tym złapie się jakiś jadalny kawałek zanim zostanie wydany ostatni przed nosem, tak że wychodzi się z pustymi rękoma. Szczęście jest, kiedy działa studnia na podwórku i nie trzeba chodzić po wodę kilka domów dalej. Wszystko to jest szczęście – szczęście w getcie!


Ale szczęście to nie jest. Utracono je, trzeba je było zostawić tam, gdzie właśnie było się szczęśliwym i skąd zostało się bezlitośnie przepędzonym: w domu!


Teraz przylatuje tu ptaszek, przylatuje tu rano na okno punktualnie o godz. 6.30 i ćwierka swoje „Guten Morgen” lub „Dzień dobry” po polsku lub po niemiecku w zależności od tego w jakim języku ćwierka. Siedzi na otwartym skrzydle okiennym i pokazuje swój łepek. Potem siedzi na drugim oknie i porusza swym majestatycznym ogonkiem. Ta jaskółeczka, o której nic więcej nie wiadomo, jak tylko to, że po prostu jest.


„Szczęściem jest ptaszek” – mówi pewna wiedeńska piosenka – „przelatuje często obok...”, ale obok mnie się zatrzymuje. Już od kilku dni. Nic o nim nie wiadomo, nie rozumie się jego posłania, przeczuwa i czuje tylko coś i nie wiadomo, czy odpowiedź, którą próbuje się wyczytać z jego myśli w ptasim języku, dotrze tam, gdzie jest wysyłana. Ale człowiek się cieszy, czuje: szczęście! Jaskółka w pokoju!


Czy przylatuje ona z domu i przynosi pozdrowienia, przynosi wiadomość, na którą tak się czeka z utęsknieniem? Tutaj jest się tak przeraźliwie samotnym, tak odciętym od całego świata!. Nic nie wiadomo o swoich, nic o ukochanych, których musiało się zostawić. Prawie dziesięć miesięcy jest się w tym „więzieniu” nie znając wyroku. Dożywocie?! – ciężka kara, kara, której można się spodziewać po popełnieniu poważnego wykroczenia przeciw prawu. Jakie przestępstwo się popełniło? Żadnego, żadnego i po trzykroć żadnego. Przyszło się na świat jako Żyd, to wystarczy.


A „ptaszek poleciał dalej, zabrał pozdrowienia i pocałunek, gdyż ja nie mogę mu towarzyszyć… ponieważ muszę zostać tu !!!”


Litzmannstadt-Getto, 26 lipca 1942 r.
*tekst nieczytelny



**Buton Alice de (1901 Berlin –1944) - "Ur. w Berlinie, współautorka Kroniki. W 1921 r. udała się do Wiednia, gdzie otrzymała austriackie obywatelstwo. We wrześniu 1941 r. została deportowana wraz z I wiedeńskim transportem do getta w Łodzi. Oprócz pracy nad Kroniką Alice de Buton pisała też prywatne szkice dotyczące rzeczywistości getta oraz wiersze. Z tekstu pt. Wie arbeitet der Neueingesiedelte im Getto (Jak pracuje nowo wsiedlony w getcie) dowiadujemy się, iż w Wiedniu pracowała jako urzędniczka oraz, że była laureatką konkursu na najlepszą maszynistkę. Doskonałe rekomendacje z Wiednia oraz „gładko zaliczony egzamin” pozwoliły jej uzyskać pracę w Wydziale Archiwum, gdzie pełnić miała „funkcję samodzielnej korespondentki-maszynistki”. Najprawdopodobniej została wywieziona jednym z ostatnich transportów do Auschwitz, gdzie zginęła."

źródło:
1) Felieton „Przyleciał ptaszek” - Kronika Litzmannstadt Getto 1941-1944, Tom V Suplementy, s. 199-200 (tłumaczenie: Krystyna Radziszewska)
2) Kronika Litzmannstadt Getto 1941-1944, Tom V Suplementy, Leksykon, s. 283